
Jeśli czytasz Transerfing, to wiesz, czym są tzw przepowiednie. To fragmenty rzeczywistości zaprogramowanej w danym wariancie rzeczywistości i wcale nie muszą dotyczyć Twojego, ale z pewnością zaczną się manifestować na Twojej linii życia, jeśli w nie uwierzysz.
Zatem nie da się przewidzieć przyszłości, można jedynie wskoczyć do tego wariantu, w którym ona jest dokładnie w taki sposób zaplanowana.
Chciałabym teraz nawiązać do słynnej już agendy „elit rządzących” oraz biblii.
Wielu ludzi wierzy, że objawienie św Jana jest przepowiednią. Mnie też kiedyś wpajano, że objawienie to demonstracja przyszłych wydarzeń, które na bank się zadzieją, a na dodatek są ściśle związane z księgą Daniela, gdzie de facto wszystko już było zapisane. Jan jedynie potwierdził i opisał w inny sposób rzeczy oraz uzupełnił.
I teraz śmiem twierdzić, że ani jedno słowo w biblii dotyczące przyszłych wydarzeń nie jest faktem. Przeczą temu słowa Jezusa:
„Według wiary waszej niech wam się stanie” (Mt 9, 29)
Świat jest dokładnie taki, jaki myślisz, że jest. Jest to niepodważalny dogmat, manifestujący się na naszych oczach każdego dnia. Więc skoro nasze myśli, które są potencjałem energetycznym i mają określony ładunek, a używane w sposób mądry mogą pojedynczemu człowiekowi przynieść raj na ziemi, to co się zadzieje, gdy wiecej ludzi skieruje te same myśli w jednym kierunku?
Elity o tym wiedzą. Jest ich za mało, aby zamanifestować te wszystkie wielkie burze na świecie. Kryzysy, wojny, wędrówki ludów, i inne. Oni doskonale wiedzą, że siła tkwi w ładunku energetycznym i oni kumulują go dzięki nam. Miliardom ludzi, oddającym własną energię na rzecz realizacji biblijnego planu, który jest tożsamy z agendą 2050.
Poza tym biblia, zawierająca dokładnie ten sam scenariusz jest najsilniejszym i najpewniejszym narzędziem indoktrynacji, wciskającym nam kity, dzięki którym miliardy bateryjek zasila ich plan. Dzięki temu wszystko, co jest zapisane, wypełnia się. Bo jesteśmy nieświadomi, niewyedukowani i nieodpowiedzialni.
Jak wiadomo, polski przekład biblii jest najgorszy i najbardziej wypaczony ze wszystkich, ale i tak zawiera bardzo dużo wskzówek.
„Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20)
Znam kilka innych tłumaczeń i nawet to najbiedniejsze wskazuje wyraźnie na fakt, że im więcej nas gromadzi się we wspólnej intencji i zwraca się do Stwórcy w imię Chrystusa (to inny temat, bardzo ważny), zostają wysłuchani i rzeczywistość zmienia się zgodnie z intencją.
Problem polega jednak na tym, że nasze intencje w ostatmi czasie naładowane są realnym strachem, a strach przyszpila naszą uwagę na skutkach. Czyli na rzeczywistości, która już jest, a nie tej, o której marzymy.
I oni to wiedzą. Wiedzieli odkąd pojawili się na ziemii. Spisali plan gry i wmówili nam, że to jest przepowiednia. My, głupi ludzie czytamy już na lekcji religii, że bóg nas będzie karać, że jesteśmy grzesznikami już od narodzin, że wszystko musi się wypełnić, bo to są proroctwa.
Każda msza w kościele, pełna rytuałów uderzających w naszą podswiadomość trwałą symboliką kształtuje nasze życie podszyte oczekiwaniem na czasy ostateczne. Najciekawsze jest to, że każde pokolenie żyjące na tym świecie wciąż powtarza, że żyjemy w czasach ostatecznych.
Ten plan przez wszystkie pokolenia rośnie. Potężny egregor stworzony przez bogów, który wisi nad nami jak miecz Damoklesa. Każdy człowiek na tej ziemi, wychowany w wierze w boga, karmiony jest strachem. Nie wiem czy chodzi o lusz. Nie znam się na tym. Opisuję bijący po oczach mechanizm, jakiego używają Ci, którzy zrozumieli, że jesteśmy wielkim generatorem energii zasilającym szatańską grę.
Bez naszej wiary w to, co nam pokazują, nic by się nie zadziało. I teraz przejdę do kolejnego fenomenu, który sama swego czasu zasilałam. Otóż widzimy, że wszystkie „ich” plany są dostępne publicznie na stronach rządowych, w postaci książek, filmu Orwella z 1984 i w tysiącach innych publikacji.
Ludzie wściekają się, że „oni” mają nas za idiotów, że nam się śmieją w twarz, etc… Ja też tak myślałam. Potem przyszła refleksja. Zaraz, zaraz! Oni nie mają nas za idiotów. My nimi naprawdę jesteśmy! Oni o tym po prostu wiedzą, bo mają dostęp do wiedzy ukrytej, do jezyków, zaklęć, m.in Druidów i znają prawdziwe nauki Chrystusowe, a my nie. Szczególnie te ostatnie dobrze przed nami ukryli, abyśmy nie wiedzieli jaką mamy moc, a skoro już się dowiemy, to i tak nie będziemy potrafili jej wzbudzić.
I właśnie dlatego to publikują, żebyśmy mieli do tego łatwy dostęp, ponieważ wiedzą że my to przeczytamy i uwierzymy że tak będzie. To wystarczy aby manifestowała się najczarniejszą rzeczywistość.
Ale tak naprawdę nie chodzi o definicje, czy jesteśmy idiotami, czy nie. Na wyższych poziomach to nie ma znaczenia. Znaczenie ma fakt, że jawnie pokazują nam ze wszystkich stron:
Obudź się! Jesteś w grze! Jesteś pionkiem na szachownicy!
Przecież na każdym kroku mamy podane na tacy wszystko!!!
Kto ma uszy, niechaj słucha. (Ew. Mateusza 13:8-9, Biblia Warszawska)
Ale błogosławione oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą, (Ew. Mateusza 13:16)
Jesteśmy bombardowani symbolami, a szachownica? Masoni używają jej by pokazać nam, co chcą zrobić. Policja ma na czapkach szachownicę, emblematy, które pokazują wyraźnie, jakim mięsem armatnim dla elit są nasi (podobno) stróże prawa.
Wróćmy jednak do przepowiedni. One się spełniają tylko dlatego, że w nie wierzymy. I nic się nie zmieni, dopóki nie zrozumiemy, że to jest gra. Ci oni wcale nie są źli, tak myślę. Oni się bawią. To inny poziom edukacji, postrzegania świata, praw natury i Stwórcy. Oni po prostu mają wiedzę, a my nie. My ludziki bazujemy na emocjach i wynosimy je do świętości, a tak naprawdę emocje to nasi najwięksi wrogowie, dzięki którym jesteśmy obdzierani z sił życiowych.
Jest tylko jedno lekarstwo. Natychmiast zacząć skupiać się i tworzyć w myślach obraz nowej ziemi, raju, gdzie jest pokój, radość i miłość. Zastosować długotrwałe oblężenie (jeśli czytasz Zelanda, wiesz o czym mówię) i to działa niezawodnie.
Nie zważać na to, że na razie nic się nie dzieje. To może potrwać, ale działa. My z dziewczynami mamy miejsce, gdzie wszystkie mamy spisane wspólne cele i codziennie zbieramy się w celu slajdowania danej sytuacji. Dołączają do nas czasem niektórzy.
I zadbać w pierwszej kolejności o siebie. Nie możemy zbawić nikogo innego. Możemy wskazać drogę, dać narzędzia, ale nic więcej. Nie zajmować się cudzym życiem, nie obgadywać, nie krytykować, nie oceniać, dać innym żyć po swojemu.
Pamietać również o potężnym amalgamacie:
Mój świat troszczy się o mnie i wszystko idzie tak, jak trzeba.