Wczorajszy dzień był magiczny.
Siadam po południu do komputera i sprawdzam pocztę.
Jakoś nie umiem się skupić. Za 4 dni urodziny Andrei. On ma jedno ogromne marzenie….
Żebym uporządkowała taką maleńką półkę z karteluszkami.
W sumie 8 lat mnie o to prosi. 8 długich lat, ale ja nie wiem, kiedy one minęły.
Ta jedna półka przez te lata była dla mnie tabu, bo trzymam w niej notatki z mojej działalności przy ambasadzie.
Tak bardzo mi wtedy zbrzydło to środowisko, że skutecznie odcięłam się od każdej drobnej rzeczy z tym związanej, a wszelkie dokumenty, niektóre jeszcze zapakowane upchałam tak, żeby ich nie widzieć.
No więc siedzę przy komputerze i nagle odsuwam się od biurka, odwracam się na fotelu o 180° i wstaję.
Na wprost mam drzwiczki do tej właśnie półki.
Otwieram i zaczynam wyjmować dokumenty. Karteczka po karteczce, zeszyt po zeszycie, dokument po dokumencie, i wszystko mam pięknie posegregowane.
Ale… nie wiem jakim cudem, tam właśnie znajduję….
Moje notatki z 2013 roku! I co w nich jest? Moje pierwsze doświadczenia z transerfingiem i dzienniki wdzięczności!
Co za rozkosz mieć to napisane, niebiesko na białym, każdy dzień i progres nauki czarowania. Ale to jeszcze nie koniec. Znalazłam wielką jak dom książkę, którą chciałam kupić ostatnio, zapomniawszy, że ją mam, tylko dlatego, że jest w postaci zadrukowanych kartek A4, na dodatek tylko z jednej strony i pięknie oprawiona przez gościa, któremu to kiedyś zleciłam.
Wszystko, co się wydarza, wydarza się zawsze w najbardziej odpowiednim momencie.
Zabieram się do lektury i pozdrawiam Was kochane ludziki 🌸🌸🌸