
Wstaję rano i myślę kawa. Bleeee
Niedobrze mi, ale nawyk rządzi. Jednak za sekundę przypominam sobie, że mam nieziemski, turbo odrzutowy dopalacz i wybór jest prosty.
Dopalacz wygrywa.
Biorę mój słodki kubeczek, długachną łyżeczkę, stawiam na blacie i sięgam do mini plecaczka. Cholera!!!!
Ostatnia saszetka! Boże, jak mi przykro. Wszystko już wyżłopałam, a tylko raz dziennie brałam. No ale jak się przykleił mąż, to trudno było mu odmówić eliksiru młodości.
Tylko najgorsza świnia nie podzieli się czymś, co robi dobrze.
A ja świnią nie jestem. Z trzęsącymi rękami za każdym razem robię mu ten dopalacz i płaczę, jak bóbr, że dla mnie będzie mniej….
I znowu biję się z myślami: naprawdę jestem taka chciwa i skąpa? Nieeee!!! Ja tylko dbam o siebie, a on też może sobie kupić dla siebie. W końcu to zestaw dla jednej osoby, a nie dwóch, do jasnej anielki…
I nie miej człowieku wyrzutów sumienia kurza rwarz! No nie da się jednej porcji w dwójkę wszamać. Zawsze będzie tylko pół. Na pół gwizdka. Czy robienie wszystkiego na pół gwizdka jest ok? Nie?
To czemu mam się k… dzielić? Czemu mam dbać o siebie na pół gwizdka? Czemu???
No więc nie jestem ani chciwa, ani skąpa, tylko mądra! W końcu mam IQ dość wysokie 🙈 (30)…. :)))))