Kiedy pytają mnie czy mam tremę przed wyjściem na scenę, zastanawiam się czy ją mam.
Jeśli muszę się zastanawiać, to znaczy, że się jej doszukuję, a więc nie mam!
Czas robi swoje i wiem, co mam mówić tylko dlatego, że żyję tym i za każdym razem, im więcej przygotowań, tym gorzej wychodzi na scenie.
Tylko raz przygotowywałam się na występ, ale narzędziowo, nie merytorycznie. Po prostu nie trzeba, jeśli robi się coś stale, wiec nie ma mowy o tremie. (Konspekt zawsze musi być).
Jedyne, co mogłoby mi sprawić trudność, to sposób przekazu wiedzy, żeby dotarła do jak największej liczby osób.
Na scenie nie mogę „zagrzmieć”, że to jest to i tak ma wyglądać, tylko jeszcze to trzeba umiejętnie pokazać.
Na ostatnim ewencie usłyszałam, że mam radiowy głos ??
Zaczyna mi się to podobać ?
Reasumując. Nie ma tremy, kiedy mówi się o rzeczach naturalnych dla swojego codziennego rozkładu.
Jest trema, kiedy trzeba mówić o rzeczach nie mających bezpośredniego związku z naszym życiem.
Tym razem miałam wtopę na samym początku, bo okularów nie założyłam i nie spojrzałam na program ???
Jak Wy sobie radzicie przed występami publicznymi?