Rk Ig

Jedni potrzebują zjeść raz i porządnie, żeby się najeść, inni muszą jeść jak wróbelki, często i niewiele.

I to wcale nie są predyspozycje organizmu, jako fizyczna zależność, a stricte psychologiczna.

Od dziesięcioleci mieliśmy utarty porządek w domu. Śniadanie, obiad i kolacja.
Rano, w południe i wieczór. Mówię o mieszczuchach, bo na wsi wyglądało to inaczej.

Pomiędzy posiłkami nic się nie jadło. Nie było potrzeby. Organizm był odżywiony. Jedzenie miało wartość. Umysł takiego człowieka nie był zajęty „polowaniem” dlatego mógł skupić się na zupełnie innych rzeczach.

Jakieś 40 lat temu w Polsce, kiedy władzę w Polsce przejął już całkowicie „R”, zaczęło się masowe trucie populacji. Na zachodzie początkiem były lata 50-te, ale trzeba było obalić reżim sowiecki (sfinansowany przez tego samego „R”), aby można było ludziom spragnionym rzekomej wolności podsunąć pod nos kolorowe błyskotki i smakołyki rodem z Ameryki.

Pamiętam ten dzień jak dziś. Pamiętam zaskoczenie. W zwykłej mleczarni, w której było najlepsze mleko na świecie w szklanych butelkach i w domu zbierało się z niego gęstą, zdrową śmietanę, pojawiło się mleko w kartonie.
To było dla mnie wielkie i przyjemne zaskoczenie, a przy tym emocje, bo podobnie jak miliony Polaków, marzyłam o tych cudach z zachodu. Piłam po 2,3 litry mleka dziennie. Uwielbiam mleko do dziś. Kupiłam więc ten wynalazek w kartonie, skosztowałam i zasmakowało mi jeszcze bardziej, bo miało inny smak. Słodszy i lepszy.

Nadal piłam litrami mleko, ale już z kartonu. Mleko w butelkach szybko zniknęło z mleczarni, a te przekształciły się w nowoczesne supermarkety ze wszystkim, co ma być niby nabiałem, ale tym zachodnim.
Coraz bardziej kolorowe opakowania, coraz piękniejsze sklepy i coraz więcej towaru ma półkach w ogóle.

Dziwnym trafem, pijąc hektolitry mleka przez całe lata, byłam chuda i nie miałam nigdy żadnych problemów. Wszystko zmieniło się kiedy zaczęłam pić mleko z kartonu. Przestałam być chuda. I to nie tylko mleko, ponieważ większość produktów wtedy była już nienaturalna.

Kolejną rzeczą, która mnie mocno zastanawiała, to picie wody o każdej porze dnia i nocy. Noszenie ze sobą butelek z wodą, co dla mnie było nie do przyjęcia. Jako że od zawsze byłam typową chłopczycą, która nie lubi torebek, natomiast uwielbia bojówki i nie wyobrażałam sobie nosić przy sobie takich ciężarów w kieszeniach, ponieważ wszędzie poruszałam się biegiem.
Biegałam, jak potłuczona. Nazywali mnie w miasteczku struś pędziwiatr i krążyły żarty, że wystarczy się ze mną spotkać na mieście, następnie odwrócić, a ja już jestem na drugim końcu miasta. Więc jak biegać z ciężkimi butlami?

Nastąpiła programowana moda popijania wody małymi łyczkami przez cały dzień. Do tej pory nasze nawadnianie się wyglądało w taki sposób, że piliśmy duże ilości wody wtedy, kiedy chciało się pić. Kiedy człowiek był naprawdę spragniony. Do dzisiejszego dnia robią tak wszystkie żywe stworzenia na tym świecie, oprócz człowieka.

Doskonale pamiętam również czasy przedszkola kiedy chodziliśmy z panią na wycieczki nie nosiliśmy ze sobą żadnych butelek z wodą, ani żadnych innych dziwacznych rzeczy. Gdy wracaliśmy do przedszkola, np. z lasu, byliśmy już tak mocno spragnieni i spieszyliśmy, aby na podwórku przed budynkiem ustawić się w szeregu i czekać aż kucharki z dużych garów, wielkimi łyżkami napełnią kubki cudownym, słodkim kompotem.

Naturalne było picie raz a dobrze. A nie sączenie wody całymi dniami i sikanie co 5 min. Nikt nam nie wciskał kitu że składamy się w iluś procentach z wody, dlatego musimy pić. Nikt nas nie przekonuje, żeby oddychać, bo rganizm sam zmusi nas do szukania powietrza, jeśli na przykład przebywamy w pomieszczeniu, gdzie jest słaba wentylacja.
Organizm nas zmusi, albo zemdlejemy. Zawsze jest sygnał i to bardzo wyraźny, który wysyła.

Podobnie jest z piciem wody. Doszło do absurdów, kiedy wmawia nam się, że gdy pojawia się pragnienie, to już jest oznaka odwodnienia i jest to niebezpieczne. O zgrozo sama to kiedyś powtarzałam!
Dzisiaj mówienie o tym, żeby nie pić hektolitrów wody równoznaczne jest z szerzeniem herezji. Ludzie już tak bardzo się przyzwyczaili do stałego sączenia wody, że wydaje się to zgodne z naturą. Ale to nie jest zgodne z naturą. Bardzo chętnie opowiem o tym, dlaczego, ale w innym miejscu. Inaczej ten artykuł zamieni sie w książkę.

Dlatego trzeba koniecznie ratować i wprowadzać w życie z powrotem naturalny sposób odżywiania i nawadniania organizmu tak, aby rzeczywiście był odżywiony i napełniony substancjami odżywczymi.

Dzisiejsze warzywa i owoce mają O około 70% mniej substancji odżywczych niż 30 lat temu jeszcze. Kiedyś wystarczyło zjeść jedną marchewkę, aby dostarczyć sobie witamin i minerałów, dziś prawdopodobnie nie wystarczy nawet 1 kg. Ale kto dziś siada do stołu i zjada kilogram marchewek Naraz?

Dlatego dzisiaj musimy się suplementować i nie ma od tego ucieczki, jeżeli chcemy żyć dobrze w sensie bez dolegliwości i bez chorób.
Nie zamierzam skupiać się na eliminowaniu dolegliwości i chorób, ponieważ tym zajmuje się cały świat dietetyczny i medyczny i dzięki temu cały czas człowiek wiruje w tym kołowrotku chorób. Ja skupiam się na naturalnym, zdrowym sposobie odżywiania i moje programy idą w tym właśnie kierunku.

I wracając do początków tego artykułu, są ludzie którzy potrzebują jeść często i mało i są tacy którzy potrzebują zjeść raz a porządnie i do tych drugich ja należę. Do pierwszej grupy należała moja siostra.

Przez jedną trzecią naszego życia ja byłam zawsze chuda a siostra okrąglutka. Z czasem te proporcje się zmieniły. Z czasem obie byłyśmy Okrągłe jak pączki, ciężkie, nalane i nie radziłyśmy sobie z tym. Różnica więc między nami wynosiła tylko dwa lata więc jest to dobry przykład.

Siostra urodziła pierwsze dziecko i nadal nie mogła poradzić sobie z nadwagą. Obie próbowałyśmy różnych metod. Jak zapewne większość kobiet na tym świecie. Wypróbowałyśmy już wszystko, nawet głodówki czy inne dziwne rzeczy. I w pewnym momencie moja siostra zaczęła jeść mało i często. Schudła mocno, nawet za bardzo, ale wszystko w jej życiu się zmieniło. Dostała potężny kop energii, zaczęła pracować, założyła firmę i została najmłodszym i najszybszym dyrektorem w Polsce południowej.

Ja nadal jadłam raz a dobrze czyli obiadokolację. Brzuch jak Beczka, wszystko tłuste się na mnie trzęsło i zazdrościłam siostrze, ale nie wyobrażam sobie jeść często i mało. Musiałam się nażreć, żeby poczuć się szczęśliwa przez chwilę. Taka była moja mentalność wówczas. Był to 1994 r.

Jeszcze trzy lata trwała moja podróż w stronę chorób dolegliwości i pogorszenia stanu zdrowia generalnie. Czyli przyplątały się problemy skórne, grzybica i inne towarzyszące objawy. Muszę przyznać że jestem szczęściarą, bo jako człowiek który obserwuje i testuje na sobie, a że jestem molem książkowym i czytam wszystko co mi wpadnie w ręce, natrafiłam na książkę, z której dowiedziałam się, co może być powodem moich dolegliwości. Książka była początkiem mojej podróży do innego świata. Zaczęłam kształcić się w kierunku naturalnych metod leczenia, oraz żywienia, które ma za zadanie włączyć w naszym organizmie specjalny przycisk pt. AutoUzdrawianie.

nasz organizm to doskonała maszyna która nie pozwoli sobie krzywdy zrobić, dopóki my jej nie zaczniemy dobijać tym co wkładamy do ust i nie tylko do ust…..

W 1997 r. zaczęłam uczęszczać na seminaria na AGH w krakowie gdzie co tydzień gościliśmy wielkich polskich lekarzy, różnych specjalizacji, którzy jeszcze wtedy mówili prawdę. Bo wcześniej lekarze to byli lekarze z prawdziwego zdarzenia, dzisiaj jest ich niewielu i pracują w podziemiu, ponieważ izby lekarskie takich lekarzy pozbawiają prawa wykonywania zawodu. Są to lekarze którym leży na sercu dobro i zdrowie człowieka.

Dzięki tym Seminariom nabyłam wiedzę, która pozwoliła mi spojrzeć inaczej na świat i pozbyć się dolegliwości które mnie męczyły, w naturalny sposób i w miarę szybko, podczas gdy wcześniejsze leczenie medykamentami od lekarza nie przynosiło efektów i co miesiąc miałam nawrót, który powinien był pojawić się dopiero po sześciu miesiącach.

Mój organizm był doszczętnie zdegradowany i pozbawiony własnej odporności. Dzięki wprowadzeniu pewnych nowych, naturalnych sposobów do własnego życia pozbyłam się chorób, ale nadwaga jeszcze pozostała. Odrobinę mniejsza ale jednak, ponieważ nie zmieniłam sposobu swojego odżywiania. Czyli raz i porządnie na cały dzień. Wynikało to też z mojego lenistwa i szczerej nienawiści do gotowania.

I tak trwała moja walka z nadwagą przez kolejne 17 lat. Próbowałam wszystkiego co możliwe, aby pozbyć się nadwagi, ale oszukiwałam sama siebie, ponieważ tak naprawdę nigdy nie wzięłam się porządnie za program który potrafiłam sama stworzyć.

Mówienie że szewc bez butów chodzi jest usprawiedliwianiem niechlujstwa mentalnego. Ponieważ człowiek który chce pomagać innym, musi sam najpierw być przykładem do naśladowania. Ja nie byłam takim przykładem, ale wymagałam od innych aby robili to czego nie lubię ja. Nie da się tak na dłuższą metę.

I w końcu po 17 latach samotnych porażek znów mój anioł stróż skierował do mnie człowieka który zajął się kwestią organizacyjną i pokazał mi jak to wszystko ogarnąć oraz dołożył potężną dawkę wiedzy.
Zbudowaliśmy na Facebooku imperium dzięki któremu setki tysięcy osób osiągnęło z nami efekty. Ja również zastosowałam te zasady w swoim życiu ponieważ moje zdrowie już w tym czasie było w strasznym stanie. I rzeczywiście zaczęłam jeść podobnie jak moja siostra. Zgubiłam 24 kg, urodziłam się na nowo, pozbyłam się wszystkich dolegliwości i zmieniłam całe swoje życie o 180°.

Energia mnie rozpierała i zupełnie inaczej widziałam naszą rzeczywistość. To był początek sielanki w moim życiu.

Dziś wiem że wszystko, wszystko dosłownie zależy od tego co jemy. Nasze sukcesy w życiu, nasze relacje z innymi, nasze sukcesy zawodowe i kariera oraz udany związek. To wszystko zaczyna się w jelitach, ale musi temu towarzyszyć odpowiednia dieta mentalna.

Więc aby każdy kto chce zrobić to szybciej niż ja bo w ciągu trzech czterech miesięcy może mieć spektakularne efekty, ja musiałam przejść całą tę drogę, aby to wszystko przepięknie poukładać z pomocą osób które mi bardzo, bardzo pomogły w życiu, dziś jestem w stanie wyprowadzić każdego z największego doła życiowego, żywieniowego i finansowego, w jakim tylko może się znaleźć żywy człowiek i biorę za to pełną odpowiedzialność. Ponieważ wiem czym jest mój program i wiem że trzeba go ściśle przestrzegać.

Nie ma drogi na skróty a nie chodzenia na kompromisy. Zdrowie i psychika tego nie robią, więc jeżeli ktoś chce mieć naprawdę niesamowite efekty w życiu, musi dokładnie robić to co jest zapisane. To jedyny warunek.