Coś Dziwnego Się Dzieje

Odkąd przestałam organizować zoomy o czarowaniu, odczuwam lekkość. Bywają momenty zrywów, że znów chciałabym bardzo komuś pomóc, kiedy komuś dzieje się źle w życiu, bo nie umie sobie sam poukładać spraw, ani też nie wie, jak się do tego zabrać.

Ludzie proszą o pomoc, bo lubią o nią prosić. Gotowość niesienia pomocy jest dziś wyznacznikiem „bycia człowiekiem”. Ale przecież pomaganie innym demoralizuje. Blokuje kreatywność. Włącza się oczekiwanie na gotowca. Na zbawiciela.

No i jeszcze na dodatek ci, którzy proszą o pomoc, wcale jej tak naprawdę nie chcą. Wystarczy, że otworzysz buzię, by pokazać rozwiązanie, dostajesz kontrę. Wszystko wiedzą lepiej.

Dlatego, co bym nie napisała to z pewnością otrzymam mnóstwo podpowiedzi i stwierdzeń faktu, że na przykład: miałaś tego doświadczyć, to Ci było potrzebne, to była dla Ciebie lekcja, zaakceptuj to, i mnóstwo innych „dobrych rad”.

Gówno.

Nagle wszyscy wszystko wiedzą, ale coraz więcej narzekają, manifestują, psioczą na polityków, na szczypawki, na obostrzenia, na partnera, na ludzi – baranów, którzy się jeszcze nie obudzili.

O właśnie. Najmądrzejsi są ci, którzy innych wyzywają od baranów.

Ale te barany mają święte prawo do swojego życia, nawet do spania, jeśli innym wydaje się, że faktycznie śpią.

A może wcale nie śpią? Tylko są na innej linii życia? Swojej własnej, wybranej, prywatnej?

No więc dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Absurdalne. Patrzę na to wszystko i skoro to zauważam, to jest to dla mnie znak, że warto się jeszcze bardziej odizolować od wpływu prądów światowych. Jakoś przez ostatnie 2 lata w ogóle nie odczułam na sobie tego całego cyrku. Widzę, co się dzieje, ale jakby mnie to nie dotyczy.

Kiedy wychodzę z domu, programuję moją rzeczywistość i ona z miłości do mnie robi wszystko tak, by mi było dobrze. To działa. Prawie codziennie mam taki moment, kiedy siadam na kanapie, albo przechadzam się po domu i zachwycam własnym życiem.

Te dziwne rzeczy to na przykład walka o wolność, która jakby wciąż robi ludziom psikusy.

Prawo naturalne, sędziowie po stronie ludzi, prawo morskie, straszenie ze wszystkich stron.

Jestem bardziej niż pewna, że chodzi tylko i wyłącznie o strach, który zabija. Mam nawet ostatnio takie mocne wrażenie, że nawet te szczypawki nie są w stanie zaszkodzić, jeśli człowiek się nie boi.

Nie wiem, czy mam rację. Zresztą jakie to ma znaczenie? Może my zwykli ludzie jeszcze tego nie wiemy, że być może strach uwalnia w organiżmie jeszcze coś, czego nasza nauka jeszcze nie zna. Nasza nauka, czyli ta oficjalna, ale ktoś, kto tym steruje, wie.

To taka moja hipoteza. Głośno myślę, ale o dziwo, wierzę w to. Wierzę też w cytat biblijny: Bo kto chce zachować swoje życiestraci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.

Może nie do końca o Jezusa chodzi, ale sens tego cytatu jest dla mnie bardzo znaczący i jest wielowymiarowy.

W każdym razie jedyne, co warto teraz robić, to skupić się na sobie. Nie zajmować się pierdołami na zewnątrz, opiniami, polityką, ale wzmacniać swojego ducha, tak naturalnie być ze sobą. Troszczyć się o siebie i mieć na uwadze dobro innych, ale nie uszczęśliwiać nikogo na siłę, tylko tworzyć własną, szczęśliwą rzeczywistość z takimi ludźmi wokół.

Wszystko, co robimy na tym świecie to gra. A gra ma być ciekawa i gracz ma być ciekawy, co będzie dalej.

Kiedy przystępujesz do gry, chcesz wygrać, prawda? Analizujesz ruchy i maksymalnie koncentrujesz się na każdym kroku. Nie zaczynasz od biadolenia, jaki to podły inny gracz, albo jednego bardziej lubisz, a innego mniej. Nie. Skupiasz się na strategii. Jeśli gracz oszukuje, eliminujesz go, albo sam przechodzisz na inną planszę.

Tu jest dokładnie tak samo. Możesz też wyjść z gry. O ile dasz radę wytrzymać bez ciągłych bodźców.

Każda opcja jest ok, pod warunkiem, że zapanujesz nad strachem. Pogadaj znim, podziękuj mu, że tyle czasu z Tobą był i pozwól mu odejść. To też świetnie działa.

Strach to tylko gość w Twoim domu. W każdej chwili możesz go wyprosić. Ty jesteś gospodarzem.