1fd41c8e B909 4634 Baa6 68733d83c6c6

Grzegorz Skwarek często mówi o czasie kinetycznym. Polega on na tym, że ludzie zapominają o przeszłości i dlatego dają sobą tak manipulować. Więc albo ja jestem jakaś wybrakowana, albo jestem farciarzem, bo pamiętam.

Tak na dobrą sprawę myślę, że zawdzięczam to pamiętanie psychologowi. Kiedy miałam 19-20 lat, znajoma opowiadała mi o tym, że chodzi do psychologa, bo była współuzależniona, jako żona alkocholika. A że ja byłam DDA, zatargała mnie tam kiedyś na to spotkanie, no bo się kwalifikowałam.

W sumie na początku chodziłam tylko dlatego, że ona chodziła. Dla niej…. Z czasem zaczęłam się żywo interesować tym, jak rozmawia z nami Bolek, nasz psycholog. Fascynowało mnie to, jak on potrafił z człowieka wydobyć wszystko, co chciał.

Z czasem zaangażowałam się jeszcze bardziej w działalność naszego kółka AA i zaczęłam indywidualne sesje z Bolkiem.

On nauczył mnie wyciągać przeszłość, przypominać sobie zdarzenia i po prostu pamiętać rzeczy takimi, jakimi one są, a nie takimi, jak sobie po czasie interpretujemy, bo to akurat jest normalna praktyka naszego mózgu, że wypacza nasze wspomnienia po to, aby były dla nas jak najbardziej przyjemne i zawsze wskazywały na nasze pozytywne cechy, a inni są be.

Jestem przekonana, ze to właśnie dzięki Bolkowi mam tak dobrą pamięć i czas kinetyczny się mnie jakoś nie ima. Kolejny raz miałam wczoraj dowód na to, że ludzie bezkrytycznie poddają się programowaniu i łykają wzystko, jak leci.

Totalne mentalne lenistwo

Pani doktor robiła mi wczoraj test, bo minęło 10 dni kwarantanny. W trakcie czekania na wynik ucięliśmy sobie pogawędkę i lekarka w pewnym momencie stwierdza, że nie wie, co się dzieje, ale ludzie w lecie nie chorują, zwłaszcza w sierpniu, a w tym roku jest jakiś nawał chorych.

Abstrahując od powodów, dla których ludzie dzisiaj chorują, poczekalnie zawsze były pełne w wakacje. Kiedyś od picia lodowatej wody, potem od klimatyzacji, ale zawsze w lecie ludzie się przeziębiali, a ja zazwyczaj miałam anginę ropną w lecie.

Więc jakim cudem lekarz opowiada takie głupoty. Co im wciskają na tych szkoleniach i jak bardzo mają niesamodzielne tryby myślenia, żeby chociaż dać sobie mikroskopijną szansę na zwykłą, ludzką ciekawość?

I tak. Jestem chyba wielkim wrogiem lekarzy. Odkąd zabili moją siostrę i wzięli ją na organy, każdy lekarz dla mnie to morderca i nie powinien stąpać po tej świętej ziemi. I nie dlatego, że ją wzięli na organy. Wtedy dopiero zaczęłam szperać i to, co odkrywałam sprawiło, że świat nabrał innych kolorów.

Wiem, że to takie nietranserfingowe, ale daję sobie pozwolenie na traktowanie lekarzy tak, jak mi się podoba. Nie bez powodu idą na studia medyczne ludzie o najniższym IQ.

Najgorsze jednak jest to, że masy ludzi wierzą lekarzom. To jest dla mnie największy fenomen. Zresztą, z jednej strony się nie dziwię, dopiero co pisałam o lenistwie mentalnym. I to nie jest tak, że ja jestem jakaś specjalna i lepsza. Nie. Ale kiedy ktoś mi podaje jakąś informację, nie zdarza mi się, abym kogoś zrównała z ziemią za opowiadanie głupot. Natychmiast gdy tylko mam możliwość, idę i weryfikuję. Tak długo, aż będę miała pewność. W jedną czy drugą stronę.

Bo jestem ciekawa i wiem, że przepływ informacji jest ogromny i wszystko, co do tej pory wiem, moze się okazać za moment zwykłą bajką. Nauka nie wie nic. Opiera się na hipotezach. Dietetyka wie jeszcze mniej. Medycyna to kucie na pamięć, jak jest zbudowany człowiek i wynajdowanie chemicznych leków zagłuszających objawy oraz wymiana części jak w samochodzie.

Zero wiedzy na temat związków przyczynowo skutkowych. Taka zabawa w boga.

Więc wiem, że to co wiem, tak naprawdę jest bezużyteczne

Ale lekarze to i tak dla mnie specjalna rasa antyludzi. Może to któregoś dnia to przepracuję.