Tylko Mistrzów Na To Stać​

Od kilku tygodni wertuję pewną książkę, w której jest napisane o tym, jak powinna wyglądać modlitwa, która naprawdę działa.

Książka powstała na bazie autentycznych zwojów z Qumran oraz tłumaczenia ich bezpośrednio z aramejskiego, zamiast już tłumaczonych tekstów np z angielskiego, który jest już mocno wypaczony.

I znów wróciłam do punktu wyjścia, który niezmiennie kojarzy się z trzema sferami naszej ziemskiej egzystencji. Ciało, umysł i dusza.

Tak jak Zeland mnie nauczył przed laty, jak trzeba dbać o swoje ciało, by móc użyć mocy i wpuścić magię do swojego życia, tak Esseńczycy już 2500 lat temu mówili, że człowiek rozumny, chcąc nawiązać kontakt ze stwórcą, musi najpierw zrobić porządek z ciałem, potem umysłem, aby duszy nie przeszkadzać w kontakcie ze źródłem.

Kolejność jest stała. Nie da się najpierw nawiązać kontaktu ze źródłem, jeśli umysł nie ma zdrowej chemii oraz elektryki, a zależy ona od tego, co dostanie nasze ciało.

Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, bo cuda zaczęły się u mnie dziać, gdy zrzuciłam 24 kg, wyzdrowiałam ze wszystkiego, co trapiło mnie przez wiele lat w życiu i umysł miałam jasny, a nawet czułam się, jak czarodziejka. Tak zresztą o mnie zaczęto mówić kiedy pojawiły się u mnie fenomenalne efekty.

Więc czarowałam. Sukcesy, karierę, pieniądze, relacje, cud miód.

Przestałam czarować w bardzo konkretnym momencie. Nie byłam pewna na 100%, dopóki nie powtórzyłam sytuacji.

Dzisiaj wiem, kiedy moc wraca, a kiedy odchodzi. Nie pomogą ćwiczenia. Afirmacje są niewyraźne. Trudności w skupieniu i żywym podświetleniu właściwego sektora to norma, kiedy się o siebie nie dba.

W tych zwojach jest napisane, co jeść, a czego nie należy jeść absolutnie, bo osłabia to nasze moce i nie ma to związku z tym, co do tej pory wiedziałam. Dla mnie szok, ale rzeczywiście, kiedy intuicyjnie nie sięgałam po pewne pokarmy, i nie mam tu na myśli ani mięsa ani chleba, to rzeczywiście czarowałam, aż gwizdało.

Wróciłam do rygoru. Nawet teraz w święta po raz pierwszy z moim mężem razem jemy ekstremalnie zdrowo. Zero baranków, jaj wielkanocnych, nic! Cieszę się jak dziecko, że mąż na to przystał.

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy wiecznie jęczą, że jest im źle, wiedzą doskonale co robić, by to zmienić, ale tego nie robią. Mam sporo takich znajomych, którzy już kilka lat się zastanawiają nad tym, żeby coś ze sobą zrobić.

Wiedzą ile kosztuje program, znają zasady, ale przez te wszystkie lata kontaktu dowiaduję się tylko, że oto kolejna choroba, oto kolejne badanie muszę zrobić, a teraz czeka mnie operacja, jak mi się wyniki poprawią….

No tak. Żeby zacząć się zdrowo odżywiać i doprowadzić ciało do formy, trzeba najpierw dać sobie wyciąć parę rzeczy, zjeść tony leków, zrobić badania zamiast odwrócić proces. Zadbać o jedzenie, żeby wyeliminować całą resztę.

No cóż, każdy popełnia w życiu błędy. Wiem, złośliwa jestem, ale przez te święta poukładałam sobie parę spraw. Zamykam wszelki dostęp wszystkim tym, którzy od lat tylko podpytują, co rusz proszą o pomoc i wciąż trzęsą się jak dziad, gdy mają wydać pieniądze na własne zdrowie.

Zamykam dostęp wszystkim tym, którzy nie potrafią zdecydować, czy chcą żyć czy wegetować. To nie jest typ człwieka, któremu chcę oddać mój czas i energię. Niech się poobrażają. Każdy świadomie dokonuje wyboru.

Wracając do mnie. Tak naprawdę nie zamierzam już nikogo prowadzić w programie. To koniec. Wszystko jest zrobione, zautomatyzowane i jeśli ktoś zechce, samodzielnie może przejść wszystkie stopnie rozwoju. Nikt tak naprawdę nie potrzebuje prowadzenia za rączkę jeśli ma cel.

Na grupie są eksperci, którzy odpowiadają na pytania. Ja tam jestem i też głównie ja odpowiadam, ale prywatnie jestem już tylko dla moich istniejących podopiecznych. Nie przewiduję nowych.

Tylko ktoś, kto nie ma celu, szuka motywacji na zewnątrz. A jak się nie ma celu, to nie ma sensu niczego zaczynać, bo nie wiadomo co się chce osiągnąć.

Ja nie jestem od tego, żeby ludzi przekonywać. Ja tylko pokazuję, jak osiągnąć cel, bo to potrafię, ale nie działa to w przypadku pobożnych życzeń.

Możesz pomyśleć, że jestem może zbyt radykalna, ale każdy w końcu zrobi dokładnie to samo. Będę dalej rozwijać cały projekt i dam wszystko, co najcenniejsze, żeby dać wartość tym, którzy pójdą tą drogą, jednak dzisiaj samodzielność i odpowiedzialność za własne decyzje jest na wagę złota.

Tylko Mistrzów na to stać. Mistrzów, którzy jeszcze nie wiedzą o tym, że są Mistrzami.